piątek, 7 maja 2010

Moim jedynym i najwiekszym chyba szczesciem jest fakt, ze mialam wzglednie normalnego ojca. Mozna mu zarzucic wszystko tylko nie molestowanie swoich corek. Teraz, gdy slysze takie historie ciesze sie, ze nie mam tak podlych doswiadczen. Wprawdzie moja corka Dorota oskarza ojca Agaty o molestowanie ale ja wiem, ze to jej wymyl jak wiele innych, ktore moga zwrocic na nia uwage. Jacek, owszem, zauwazal atrybuty Doroty figury lecz nie molestowal jej. Wyczulabym to tak jak wyczulam to co robia z Majka. Nie dopuszczalam tego do swojej swiadomosci ale doskonale wiedzialam co robia, jak Majka mnie oklamuje, z jak wielkim zaangazowaniem podtrzymuje zwiazek z Jackiem. Ale Jacka nie interesowala Dorota ta zas byla troche tym zdegustowana i wymyslila molestowanie. Nie wiem dlaczego tak bardzo chciala byc w centrum uwagi i to najlepiej z wielklim wspolczuciem dla niej. Chorowala chyba na wszystko. Pamietam jak w liceum npowodem nieobecnosci w szkole Doroty podalam wrzody rzoladka (tak sobie strzelilam) to rozchorpowala sie na wrzody i miala do mnie pretensje, ze jej nie wierze. yalam jej pojsc do lekarya i po wsyelkich badaniach okayalo sie, ye nic jej nie jerst. To wymyslila sobie nastepna dolegliwosc i tak do dzisiaj. Identycznie zachowywala sie tesciowa, babcia Doroty. Ta, odkad ja znalam, byla zawsze chora. Mogla jednak dymic po 3 lub wiecej paczek paskudnych, najtanszych papierosow klubowych. Dorota odziedziczyla po niej sklonnosci do chorob urojonych. Urojone choroby Tomka byly rzadkie i pochodzily od alkoholizmu, Magda zas, jego siostra, byla ciagle chora jak jej matka, tesciowa Janeczka. Grzegorz nie choruje ale reszta naturyt jest tak paskudna jak Magdy. Wychowujesz dzieci i sama nie wiesz kogo wychowujesz. Z wielkim przerazeniem patrze na to jakich ludzi wychowalam, jak bardzo bezdusznych i egoistycznych. Mam jeszcze nadzieje, ze Agata nie bedzie taka jak reszta rodzenstaw. Jest bardzo do mnie podobna i to jest promyczkiem nadziei. Czasami mysle, ze to ja jestem nienormalna, ze to ja jestem ta zla. Jednak to co zrobilam dla nich, to jak bardzo ich kochalam i ufalam, to ze traktowalam ich jak swoich przyjaciol nie dzieci chyba nie swiadczy o mnie zle. To sa moje bledy, bo jak powiedziala psycholog, dzieci nie moga byc przyjaciolmi. Tego nie rozumiem. Bardzo bylabym szczesliwa gdyby moi rodzice uwazali mnie za przyjaciela. Tak jednak nie bylo a moj sposob traktowania dzieci nie przyniosl nic dobrego.

Brak komentarzy: