środa, 5 maja 2010

Jest paskudna pogoda. Zimno i pada deszcz. Dobrze, ze zakleilam dach w garazu i nie cieknie. tacy dobrzy fachowcy go robili, ze sama musialam go naprawic. Oczywiscie kazdy wial pieniadze. Tak pada, ze musialam wziac Bire do domu. Bira to wspanialy 7 miesieczny owczarek niemiecki. Jest bardzo inteligenta ma za duzo eneregii. Wszedzie jej pelno i wszedzie pelno jej pozbieranych z ogrodu, smieci. Wszystkie solary mi wyrwala z ziemi i przymniosla w stanie rozkladu, do domu. Mimo to jest bardzo kochanym psiakiem. Kiedys w koncu wyrosnie z psot. Wychowuje sie z malymi psiakami. Mysli, ze jest taka mala jak one i ze wszedzie wlezie :). Nasjchetniej weszlaby na kolana jak maluchy. Wlasnie pisze ze mna mala Dyzia. To yorczek wykarmiony przeze mnie prawie od urodzenia. Byla tak mala, waga urodzeniowa ok. 70 g, ze nie miala sily sie dopchac do cycka mamy. Musialam ja wykarmic i zostala ze mna. Nie sprzedam jej za zadne pieniadze. Mala Dyzia wazy teraz 700 g i ma 3,5 miesiaca. Mysle, ze bedzie wazyc ok. 1 kg gdy dorosnie. Moja sliczna i cudowna Dyzia do tego okrutnie rozpieszczona. W nocy spi od zawsze ze mna w lozku, w dzien za koszulka. Jest bardzo kochana, bardzo. Wlasnie znudzila sie pisaniem bloga i zasnela :). Najfajniejszy jest dzeciak Basi. Basia to moj nastepny ukochany piesek, chihuahua. Jest przemila i bardzo kochana sunia. Ma wspanialy, spokojny i bardzo zrowenowazony charakter. Przez moja nieuwage pokryl ja piesek i zbyt wczesnie miala dzieci. Urodzily sie dwa szczeniaki, jeden jednak byl zbyt slaby by zyc, pozostal jeden ale za to jaki. Basia tak mnie kocha i spanie w lozku, ze zaraz po urodzeniu szczeniat przyniosla mi do lozka malucha i tak spi ze mna do dzisiaj. Gdy bedzie samodzielny bede musiala Grubegoi sprzedac. Trudno bedzie sie z nim rozstac gdyz jest bardzo kochanym pieskiem. Wiem jednak, ze nie m oze zostac w domu.
Bylam wczoraj u lekarza. Zapisal mi jeszcze mocniejsze tabletki. Jestem bardzo odporna na psychotropy. Nawet marihuana na mnie nie dziala. Ponoc takich ludzi jest niecale 10% populacji. Zadna radosc, leki sa drogie. Dobrze sie po nich czuje zatem wole wydac wiecej pieniadzy i czuc sie normalnie. OIne daja mi komfort niemyslenia o wszystkich problemach i zmniejszaja stres. Jestem znacznie spokojniejsza i nie denerwuje sie. Jestem soba. Dobrze, ze zdecydowalam sie pojsc do psychiatry. Horror zeszlorocznych przezyc powoli znika. Powoli przyzwyczajam sie do nieobecnosci Doroty. Mam nadzieje, ze bedzie tak jak z Majka. Zapomne o bolu, strachu i wszystkich zlych przezyciach a pozostanie w mojej pamieci tylko jako wspomnienie. Szkoda....kocham ja i ciezko jest mi sie z nia rozstawac. Wiem, ze musze dla mojego spokoju. Dorota sie nie zmieni a ja bede nadal ulegac jej i znow cos sie stanie. Nie, nie moge do tego dopuscic. Jest jeszcze Agata i chocby dla niej musze zyc. Nie wiem czy ona tego chce. Zauwazylam ostatnio pewne ochlodzenie stosunkow z Dorota. Nie wiem co sie dzieje, nie pytam, ale widze, ze jest cos nie tak. Przez te pol roku, pomijajac kontakty majace na celu knowanie przeciwko mnie, bylo malo kontaktow rodzinnych. Jeszcze czas jakis drazyla Agate teraz widze, ze nie dzwoni, ze nie ma Agata ani Grzesiek zbyt czestych kontakow Raz syn byl u Doroty 2 dnia. Raz na pol roku?? Czyzby nie za malo???? Tak bardzo niby kocha rodzine.....tak kocha gdy trzeba wszystko postawic przeciwko mnie wowczas mozna sie posaluzyc rodzenstwem. Paskudna to cecha mojej corki ale taka niestety jest. Teraz nie potrzebuje Agaty ani leniwego i bardzo glupiego Grzeska wiec kontakty sie urywaja. Zobaczymy czy Agata bedzie chciala jechac do Doroty w lecie. Najpierw chodzila za mna i prosila o pozwolenie na wyjazd teraz w ogole o tym nie wspomina. Mowi o roznych wyjazdach tylko nie o tym do siostry. Cos sie stalo . Kiedys pewnie sie o tym dowiem. Wracajac do mojego syna. Pamietajcie kochani rodezice, jakie dziecko jest bedac malym takie pozostanie bedac duzym. Taka jest prawda. Syn byl nieudacznym dzieckiem, niesamodzielnym, bez pomyslunku, byl troche autystycznym oczywiscie nie w znaczeniu psychiatrycznym. Nie wiem czy jest w stanie kochac, mysle teraz, ze nie potrafi. Jest samolubem od malego dziecka, jest nieudacznikiem zyciowym, bez ambicji i baaaaardzo zadufanym w siebie do tego chlopski filozof a lenistwo jest wieksze niz samo znaczenie slowa. Nie potrafie go zrozumiec. Wydaje mu sie, jak kazdemu gowniarzowi, ze jest dorosly a jest nadal dzieckiem dotego niepelmnosprawnym intelektualnie. Tak, taki jest moj syn. Przykro mi to przyznac ale tak jest. Majka i Dorota, obojetnie jaki maja charakter, sa zaradne i sprytne, Grzegorz jest jelopem na poziomie 14 latka i b oje sie, ze nie dorosnie i taki zoptanie, Chyba ze tak dlugo sie rozwija....tez tak moze byc. Czekam na jego dorosniecie i czekam juz 24 rok i nie moge sie doczekac. Moze jak bedzie miec lat 30 to moze wowczas dorosnie????? Wczoraj przeczytalam opis na gg Grzeska " che miec dziecko". Wprawilo mnie to w wielkie oslupienie , jak dziecko moze miec dziecko, jak on sobie to wyobraza!!!!!! To chore co on wyprawia a jeszcze gorsze jesto to co mowi. Przeciez Agata przerosla go w rozwoju umyslowym i w elokwencji. Pamietam jak w Lodzi byl wzywany w mojej sprawie na przesluchanie to smial sie jak male dziecko i robil sobie zarty 10 latka. Bylam przerazona no i niestety do dzisiaj sie nie zmienil. Nadal nie jest w stanie pojac powagi sytuacji ani tez poniesc odpowiedzialnosci. Jest jakis dziwny. Juz sie nawet nie boje o niego, ja jestem przerazona co bedzie dalej.On widac wcale sie tym nie przejmuje. Robi co chce, w koncu jest dorosly, nie doklada sie do zycia choc korzysta ze wszystkiego w domu, nie pomaga w utrzymaniu ogrodu, mioptla czy mop sa mu zupelnie obce. Chyba nigdy sie z nimi nie spotkal. Za to jego pokoj wyglada jak pobojowisko ze smietniskiem razem wziete. A moj synus siedzi sobie przy komputerze i strzela. Dorosly c zlowiek. Jednak go kocham.Nie wiem po kim odziedziczyl charakter. Jego ojciec gdyby nie byl alkoholikiem bylby wspanialym czlowiekiem. Wszystko umial zrobic, byl bardzo pomyslowy i chetny do pracy. Byl przy tym bardzo inteligentnym czlowiekiem nie byl durniem (pomijajac alkohol) jak moj syn. Tomek, potrafil wszystko , od malowania obrazu do wybudowania domu. Alkohol, od najmlodszych lat, niszczyl go i to byl jego jedyny problem, ktorego do dzisiaj nie pokonal. Nawet jako alkoholik prowadzil duze budowy i dawal sobie z nimi rade, oczywiscie do czasu az zaczely przytrafiac sie delirki i jego umysl calkowicie pograzyl sie w alkoholu. Moi tesciowie byli leniwymi ludzmi, tesciowa lezala tylko w lozku i udawala chora a tesc aby tylko miecc pelny zoloadek, niczego wiecej nie potrzebowal. Oczywiscie obowiazkowo kosciol. Tesciowa z lenistwa ogladala msze w telewizji lezac w lozku, tesc biegal do kosciola. Juz wiem po kim Grzesiek odziedziczyl charakter, olsnienie !!!!! Po siostrze ojca. Ona byla cvhlopskim filozofem, byla niregrzeczna i leniwa, zpelnie bez wyobrazni. To jest bardzo glupi czowiek, tak to charakter Madzi. Paskudna persona. Nigdy do niczego nie doszla, palila jak parowoz, bezwzglerdnie religijna i zupelnie nietolernacyjna jak moj syn. Straszne odkrycie!!!!!Natomiast moi rodzice byli bardzo pracowici i niereligijni. Mozna powiedziec, ze matka umarla bedac w pracy a ojciec dopoki sie nie zalamal, pracowal jak szalony jezdzac w delegacje w kabinie ciezarowki. Remontowal mieszkanie, budowal razem z matka drugie mieszkanie. Cale zycie pracowali. Oboje zmarli na raka, oboje dymili jak kominy. Dorota nazwala ich alkoholikami. Ona nie zna alkoholozmu, nie wie co to jest. Owszem oboje pijali alkohol, matka kilka lat przed smiercia pila go wiecej, moze troche za duzo ale na pewno nie byli alkoholikami. Alkoholiczkja jest moja siostra, zniszczyla wszystko co miala, matka wielokrotnie remontowala jej mieszkanie, ktore wybudowala oczywiscie z ojcem, po pijackich ekscesach mojej siostry. Przepijala wszystko co miala i okradala matke wraz ze swoim synem. To jest alkoholizm. Matka pila koniak zamiast wziac relanium. Taki byl jej cel zapomniec choc na chwile to co sie dzieje wokol niej. A dzialo sie okrutnie. Moja siostra nie dosc, ze okradala matke to jeszcze robila jej karczemne awantury, tak, ze caly Biskupin ja slyszal, napadala na matake i biola ja, nawet maly jej syn potrafil lac babke razem ze swoja matka. Nie zazdroszcze mojej matce. To co miala to bylo pieklo i ona nie chciala z niego wyjsc. Pograzala sie coraz bardziej i bardziej.....az umarla znerwicowana w glebokiej depresji a moja siostra rzadzi dalej. Nie utrzymuje z nia kontaktow juz od kilkunastu lat. Kiedys probowalam jej pomoc ale jej determinacja w piciu alkokolu byla wieksza niz sobie to wyobrazalam i takze mnie wyrolowala :) okradajac z pieniedzy towaru i czego sie dalo., Moja glupota nie znala granic gdyz zatrudnilam moja siostre w swojej firmie ufajac, ze jej pomoge a ona przypilnuje wszystkiego gdy mnie nie bedzie na miejscu. Jakaz bylam naiwna. Ja to beznadziejny przypadek naiwnego zaufania do ludzi, do rodziny do dzieci. Zawsze ale to zawsze dostawalam "po dupie" za taki sposob postepowania. Teraz wiem, ze nie wolno nikomu ufac, ze nalezy z wielka ostroznoscia podchodzic do wszystkich by nie zostac oszukanym, by nie zostac mocno zranionym, wdeptanym w ziemie. Przykre ale prawdziwe. Tak nauczyli mnie moi rodzice, partnerz i niestety dzieci. Te ostatnie zranily mnie najbardziej. Ufalam im bezgranicznie, kochalam cala soba, one przyslonily mi swiat. Zawsze najpierw byly dzieci potem reszta. Walczylam z calym swiatem o nie i, dla nich. I co mam z tego??? ze podaly mnie do sadu, ze okradly mnie ze wszyskiego, ze odarly mnie z godnosci???? Czas mija a ja nadal nie moge w to uwierzyc. Nie wolno tak kochac, nie wolno tak ufac, nie wolno byc tolerancyjnymn wobec innych.
Ja zaplacilam za to najwyzsza cene, sama soba.

Brak komentarzy: