niedziela, 9 maja 2010

Znow leje. A wlasnie zaczelam kosic zarosniety tyl ogrodu. Ten tyl to w sumie polowa mojego ogrodu. Jest on duzy gdyz ma 3300qm. Odkad hodowalam przepiorki tyl ogrodu zmienil sie w gaszcz chwastow.. W tym roku postanowilam wykosic aly chwastownik i urzadzic dalszy ciag ogrodu. Kocham swoj ogrod, jest naprawde piekny. Ma przede wszystkim charakter. Przypomina park, w ktorym mozna odpoczywac i zapomniec o swoich problemach. Jest bardzo duzo zieleni o roznym odcieniu, ciagnaca sie wzdluz ogrodu droga tonie w drzewach, ktore koronami zamykaja nad nia swoj parasol. Uwielbiam w lecie spacerowac po niej tam i z powrotem. W tym roku moj trawnik wyglada jak trawnik. Po 2 latach nieobecnosci, zarosl jak tyl ogrodu, dzungla, chwasty i odrosty na wysokosc czlowieka. Mialam bardzo duzo pracy by przywrocic ogrodowi poprzedni wyglad. Teraz z roku na rok moj ogrod jest coraz piekniejszy. Siadam sobie czasami na duzej, drewnianej hustawce i patrze na cudowna zielen. Uspakaja mnie to, przynosi zapomnienie. Wychowalam sie w domku z ogrode. Dla mnie to normalnosc i nie wyobrazam sobie mieszkania w bloku, byc zamnkieta w czterech scianach nie mogac wyjsc do ogrodu. Dla mnie bylby to koniec., udusilabym sie ta mala powierzchnia. Moj dom wprawdzie nie nalezy do najwiekszych i najpiekniejszych. Wymaga remontu. W zeszlym roku , dzieki pomocy finansowej Doroty, polozylam czerwony dach, wymienilam na gorze stare okna, ocieplilam styropianem i polozylam nowy, piekny, bialya tynk. Gdy robotnicy skonczyli swoja prace nie moglam uwierzyc ,ze tak pieknie wyglada. Jest to bardzO nietypowy dom, sama wymyslalam jego architekture. Jednym bokiem przylega do granicy ogrodu i ciagnie sie na przestrzeni ok. 25 m. Staralam sie by dom byl dosyc duzy nie zabierajac przy tym ogrodu. I udalo sie. Dom wyglada na niewielki a ogrod na wielki. Powinnam jeszcze zrobic remont wnetrza ale teraz na pewno nie bede miec na top pieniedzy. Mysle jednak o tym intensywnie i zapewne w koncu wyremontuje dom do konca. Siedzac sobie na hustawce przypominam swoje dziecinstwo. Bylo pelno zieleni wokolo, droga potwornie dziurawa, samochody prawie nie jezdzily. Na ulicy bawilismy sie , jezdzilismy rowerkiem. Tak rowerkiem, jednym. Jakis dzieciak dostaw rowerek ale jezdzizli na nim wszyscy. Musialo to smiesznie wygladac, jeden jezdizl a cala zgraja dzieciakow biegla za nim. Rowerek byl na 4 kolach i byl maly, jak dla malych dzieci. My bylismy juz troche wieksi ale radocha byla tak wielka, ze nikt nie odmowil sobie jazdy na nim. Na calych fragmentach ulicy rysowalismy rozne gry, skakalismy na skakance. Patrzac teraz na swoje dziecinstwo stwierdzam, ze wyroslam we wspanialych warunkach. W miescie jest to obecnie zupelnie niemozliwe. Pamietam nawet gruzy na Biskupinie. Utrwali mi sie w pamieci wrobelek siedzascy na krzakach wsrod gruzow. Potem wybudowali tam trzy bloki dla tramwajarzy. Z tylu ogrodu rodzicow ciagnal sie przepiekny, dziki park. Tam w lecie czesto sie bawilismy, rodzice rozkladali koc i opalalismy sie. Pamietam to jak by to bylo wczoraj. Rodzice nie mieli czasu na to by nami sie zajac wiec robilysmy co dusza zapragnie. Tak prawde mowiac to wychowalam sie sama, na ulicy i parku, w miastowej dziczy. Jak mialam lat kilka, chodzilam jeszcze do przedszkola rodzice wybrali sie z nami na wycieczke statakiem po Odrze. Statek zatrzymal sie w jakim miejscu i wszyscy wyszli na piknik. Ja w tym czasie nalapalam jaszczurek zwinek do sloika. To bylo niesamowiete, Te jaszczurki sa niezwykle szybkie a ja taki szkrab i umialama je zlapac. Lapalam wszysstko co sie dalo zlapac, jaszczurki, wiewiorkiu, nawet czeczotke potrafilam zlapac. Mam niezwykle dobry refleks od najmlodszych lat. Owe jaszczurki postanowilam hodowac. Wlozylam je do starego akwarium sasiada lezacego w ogrodzie. A ze akwarium bylo dziurawe jaszczurki uciekly. Bylam bardzo zawiedziona po powrocie z przedszola,. ze jaszczurek juz nie ma. Urodzilam sie z zamilowaniewm do zwierzat. Bylo tak silne, ze przygarnialam wszystko co sie dalo, wypadniete ptaszki z gniazda probowalam karmic, zawsze z paskudnym skutkie, myszy w starej poniemieckiej pralce (skrzynia z bednem), koty w sasioada budzie, psy wbakamerze sprzataczki z bloku. W dzielnicy sasiedzi nazywali mnie psia mama. Rodzice nie mogli sie opedzic od moich ziwrzat i konsekwentnie nie pozwalali mi na przyprowadzenie ich do domu. Bardzo tego zalowalam. Kiedys, gdy zaczelam chodzic do szkoly zaprzyjaznilam sie z niewielkim, rudym psem. Nazwalam go Misu. Tak zrzylam sie z nim, ze pies odprowadzal mnie do szkoly, czekal az skoncze lekcje i wracal ze mna do domu. W koncu rodzice pozweolili mi na przyprowadzenie go do domu ale tylko po to by podczas mojej nieobecnosci zawolac hycla. Jkaz byla moja rozpacz gdy wrocila a psa nie bylo. To co zrobili rodzice bylo bardzo okrutne, tak okrutne jak postepek moich dzieci. Zastanawiam sie czasami dlaczego moje zycie jest pelne niepowodzen, pelne zawodow i depresji. Moi rodzice byli paskudnymi rodzicacmi, oni nie powinni miec dzieci. Wybieralam beznadziejnych partnerow, nie powinnam z nimi byc, moje dzieci robia wszystko by uprzykrzyc mi zycie. krotko mowiac, wszyscy, ktorych kocham lub kochalam zawodzili mnie. Moze we mnie jest cos nie tak, moze to we mnie tkwi problem. Moze psycholog ma racje, moja tolerancja jest posunieta do glupoty???? MOja matka byla zla matka, bila, wyzywala, klamala, oszukiwala i nie umiala kochac. Nigdy nie bylam przytulana, nigdy nie powiedziala, ze mnie kocha. Jednak nigdy w swoim doroslym zyciu nie powiedzialam jej nic zlego, staralam sie ja szanowac i okazywac zainteresowanie. Nie wiem czy sprawialo jej to przyjemnosc, nigdy mi nie powiedziala. Tak naprawde to nie kochalam swojej matki. Jej sie nie dalo kochac, tak trudny miala charakter. Jest wiele rzeczy, ktorych nie powinnam jej wybaczyc a jednak wybaczylam. Jak psycholog powiedziala, ja to beznadziejny przypadek. I juz chyba sie nie zmienie. Agacie rowniez wszystko mozna. I boje sie, ze bedzie tak samo jak z reszta dzieci. Moze nie....marze o tym by nie. Zamilowania do zwirzat nie odziedziczylo zadne z moich dzieci chociaz Agata ma psa i 2 koty.
Druga moja miloscia (oprocz zwierzat) byly ksiazki. Czytalam po ksiazce dziennie. Czytajac uczestniczylam w akcji ksiazki, przezywalam perypetie bohaterow, zylam ksiazka. Sama nie wiem ile ksiazek pzreczytala, byl Kraszewski, byl Sienkiewicz, byl prus, byl May i wielu czolowycgh, dzisiaj juz zapomnianych swiatowych pisarzy. Bylam Indianka, bylam kurtyzana, ksiazniczka i kazda z zpostaci Nawet probowalam pisac swoje ksiazki. Pierwsza napisalam w 1 klasie szkoly podstawowej. Poterm nastepna i nastepna. Jednak zadnej nigdy nie sakonczylam. Mysle, ze gdyby nie ksiazki, moja bardzo ufna i delikatna psychika zginelaby w rzeczywistosci. BYlam dziwnym dzieckiem. Z jednej strony bardzo samodzielna dziewczynka, rezolutna i energiczna z drugiej niepoprawna marzycielka zyjaca w swiecie ksiazek i zwierzat. To Dziwne polaczenie osobowosci nie Mienilo sie do dzisiaj. Moze moje narzenia sa juz bardzo okrojone ale sa, jestem indywidualistka bardzo zaradna, tak jak mowili o mojej babci Peczakowej, ze z niczego ugotuje obiad, tak i ja potrafie, z nieczego utrzymac dom.uwazam, ze jestem do niej bardzo podobna. Zwierzeta sa moja nierozdzielna czescia zycia. Zawsze bylo ich duzo. Hodowalam juz prawie wszystko i malo atego potrafilam rozmnazac gatunki trudne do rozmnozenia. Doszlam do takiej umiejetnosci hodowli, iz widzac zwierze umialam dostosowac warunki do jego hodowli, oczywiscie najczewsciej pomyslnie. No i kwiaty, kocham kwiaty. W domu zawsze bylo ich duzo. Po powrocie ze szpitala zastalam pusty dom nie tylko nie bylo zwierzat ale tez nie bylo moich kwiatow, kwiatow, ktore byly juz pamiatkami, kwiatow, ktore towarzyszyly mi od urodzenia Grzeska i wczesniej. Dorota jest bardzo okrutnym czlowiekiem skoro nawet oddala moje ukochane kwiaty. No coz, taka juz jest i na pewno sie nie zmieni. Ludzie sie nie zmieniaja, utrwalaja tylko swoje cechy charakteru. Przychodza na swiat juz zaprogramowani i tylko rosna rozwijajac swoje umiejetnosci. Jedni kradna, inni sa naukowcami a jeszcze inni zupelnymi przecietniakami. Zawsze marzylam o tym by byc bogata, bym mogla spelniac swoje marzenia, nigdy nie bylam i chyba nie bede. Nie wiem od czego zalezy to iz jedni sa bogaci inni nie, jedni rodza sie w bogatych rodzinach inni nawet nie maja na prad. Zastanawiam sie od czego to zalezy i do niczego nie doszlam. Nie wiem. Zawsze bylam finansowym sredniakiem na miare polskich warukow, nie wiem jakim cudem kupilaam mieszkanie, dom, drugi dom. Nie rozumiem jak to zrobilam. Jako ze natura obdarzyla manie wielka zaradnoscia zawsze dawalam sobie rade. Wolalabym jednak urodzic sie w bogatej rodzinie i zyc bez finansowych stresow. Niestety tak sie nie stalo.

Brak komentarzy: